Ósmoklasiści w ramach mikołajkowego prezentu wybrali się do Let me out – escape room w Lublinie, by przeżyć niesamowitą przygodę w stylu Indiana Jones’a w „Świątyni Majów”. Nie do końca pewni, czego się spodziewać weszliśmy do pokoju...
Nasza przygoda rozpoczęła się, kiedy odzyskaliśmy przytomność po awaryjnym lądowaniu samolotu. Drzwi do kabiny pilota były zamknięte, podobnie jak wyjście z maszyny. Z dźwięków na zewnątrz i wysokiej temperatury wywnioskowaliśmy, że znajdujemy się w amazońskiej dżungli. To nie był dobry znak, a jednak musieliśmy się stąd wydostać. Z sukcesem posługując się alfabetem Morse’a i łącząc różne elementy łamigłówki wydostaliśmy się z samolotu. A to był dopiero początek. Musieliśmy się przedrzeć przez gęste zarośla, odnaleźć świątynię i dostać się do niej łamiąc kolejne szyfry i rozwiązując zagadki. Zaginiona w dżungli budowla Majów przez wieki nie była odwiedzana przez ludzi. Co się w niej kryło? Na pewno była świetnym tymczasowym schronieniem, ale jak się stąd wydostać? Kolejne zagadki. Nie bez trudu ułożyliśmy kalendarz Majów, który uruchomił laser. Korzystając z lusterek skierowaliśmy jego promień we właściwym kierunku i otworzyliśmy kolejną skrytkę z szyfrem. Niespodziankom i zagadkom nie było końca, ale dzięki kreatywnym pomysłom i logicznemu myśleniu oraz współpracy udało nam się uciec ze Świątyni …i powrócić do rzeczywistości, do naszej szkoły w Osmolicach na zajęcia z języka angielskiego.